Za oknami obraz. Podwórko, plac zabaw, teren przedszkola. W takim przedszkolu przekrój.
Przekrój półkule i wygrzeb. To był kiedyś twój czas. Twoje przedszkole. Przekrój.
Społeczny. Zwłaszcza, kiedy czas jest pobiegać. Czas zajęć na „świeżym” powietrzu.
-pobiegacie, teraz pójdziemy sobie na świeże powietrze i
-pszepaniii a to tutaj jest śtaleee?
-…i się wybiegacie przed obiadem
-aaa!!!
-zamawiam huśtawkę!
-a ja niebieską zjeżdżalnię!
-aaa!!!
Wybiegli. Jest ich plus minus dwadzieścia. Trudno zliczyć, bo raz przybywa (w czasie biegu)
raz ubywa (przy zabawie w chowanego). Jest jedna spryciara. Zabrała ze sobą skakankę.
królowa placu zabaw. Pozostałe dzieciaki patrzą na nią z zazdrością
i z oburzeniem brwiowym usiłują obrzucić ją możliwie jak największą liczbą wyzwisk
Nadchodzą nowi. Plus minus osiemnaście. Starszaki straszaki. Patrzą na rozbieganą
gromadę maluchów. Bieg dookoła zjeżdżalni. Bieg za piłką. Bieg po cukierka od
nieznajomego zza płotu. Bieg. Szaleńczy, zabójczy, wyścig szczurów.
Przewróciłeś się ? No to dupa. Nikt ci nie pomoże.
PANI rozdziela właśnie walczące o skakankę dziewczynki. Malutkie czarne mamby.
Dzieciaki biegną dalej. Musisz więc wstać i próbować je dogonić. Inaczej zginiesz.
To nic, że białe spodenki upierdoliłeś sobie błotkiem i trawą. Bieg Bieg Bieg.
Dookoła wzdłuż i w poprzek. Opętańczy lot trzmieli. No dobra, małych muszek.
Bieg Bieg Bieg. Zawiązują się nowe znajomości. Jeden ze stra, star, straszaków zabujał się w tej od maluchów. Biega za nią i okłada pięściami. Ona piszczy, ale jakoś niezbyt chętnie.
Drugi starszak dzień w dzień wypełnia ten sam rytuał. Chodzi, pyta, zaczepia.
-pohusiasz się ze mną na łódecce?
I niech tak trafi się jeden palant jakiś, idiota kompletny, naiwniak, który dostrzeże w tym
pytaniu okazję do zabawy…Wtedy starszak rozpędza, rozhuśtuje go tak silnie,
że aż dziw bierze, gdy po wszystkim dzieciak siedzi jeszcze tam gdzie siedział i to z
czystymi majtkami.
Ale!
Ale!
Porządek musi być, wszak to wszystko, co tak biega, huśta się, beczy i siusia w majty
to przyszłość. To społeczeństwo.
PANI podchodzi i ustawia, poprawia i gani.
PANI
-robercikuzejdźno…
-ale pszepaniii
-zejdźmówie, długosie jużhuśtasz dajsiepohuśtać innym.
Bieg Bieg Bieg.
W trójkę, czwórki i dwudziestkę.
Byle dalej byle szybciej na złamanie karku.
-kto pierwszy przy płocie!!!
-aaa!!!
PANI.
Gruba stara bela, której mąż cierpi na prostatę,
rozładowuje swoje frustracje na swoich podopiecznych.
PANI.
-grzecznie!niebiegać!spokojnie!niebićniebićniebić
niebiegaaać!!!
Bieg Bieg Bieg
Karuzela rozpędzona, rozczworzona, wymarzona.
Starsze dziewczynki huśtają młodsze
-przedsmak macierzyństwa
Starsi chłopcy biją młodszych
-przedsmak ojcostwa
Mniej nieśmiali, ostentacyjnie pokazują sobie nawzajem zawartość spodenek i spódnic.
-AFE!
Krzyczy PANI. A w ich wieku robiła to samo. Prawie każdy to robił.
-pokaż mi co masz swoooje a ja ci pokaże moooje
-paniii!!!pszepaniąąą!!!a Madzia jest jakaś dziwna chora może? Nie ma sisiorka…
Oblężenie huśtawek. Idiotyzm. Pół godziny stały puste, martwe, ale wystarczył
jeden ruch, jednej małej dziewczynki, i już…już się zbiera rój.
Jak nie huśta się nikt, to się nikt nie huśta.
Ale jak już choć jedna, jeden, to jesteś idiotą i kuternogą jeśli nie załapiesz się
na jedną z pozostałych bujanek.
PANI.
Panie stoją. Trzy. Udają, że obserwują, że pilnują, ale przecież nie zaszkodzi
przy okazji omówić objawów menopauzy u dyrektorki przedszkola i jej fatalnego gustu.
Dzieci…nie mam nic przeciw.
Ale!
Ale!
Dzieci CZYSTE. DZIECINNE DZIECI PRAWDZIWE.
Nie skażone tym całym idiotyzmem, tą bieganiną i zamknięciem jak w zoo,
ku uciesze pedofilów i bab parapetowych.
Bieg Bieg Bieg.
Szalona gonitwa w stronę zielonej zjeżdżalni. Tak, jakby zaraz miała wylecieć w powietrze,
albo zapaść się pod ziemię. Tak, jakby szybkie dotarcie do niej miało zapewnić chociaż jeden zjazd.
-wolniejspokojnieee!!!
PANI.
Te dzieciaki oszaleją.
Sądzą ( i całkiem niestety słusznie), że zabawa została im dana tylko na ułamek sekundy,
teraz, albo nigdy. Tylko na chwileczkę. I biegną.
Bieg Bieg Bieg
Bo zaraz będzie trzeba wracać. Do zimnych murów, do śpiworków i zupy fasolowej
z włosami kucharki Jadzi. Do nudnych pieśni o haftowanych husteczkach, które rzuca się
pod nogi, jak wyzwanie, jak rękawiczkę. Bieg, Obłęd, Przekrój.
Tu chłopcy, tam dziewczynki.
Tu mamusie, tam lesbijki.
Tu dyktator, tam więzień.
Tu laleczka, tam kopciuch.
Tu ekshibicjonizm, tam rasizm.
Bieg Bieg Bieg
Chłopczyk, który rozmawia z drzewem.
Przystaje, gada, obejmuje, liże korę, gestykuluje. Gada.
CHŁOPCZYK, KTÓRY ROZMAWIA Z DRZEWEM.
Moja krew.
-grubaaas!
-ryżyyy!
-łeee psze pani on mi wzionoł piłke
Bumelanctwo, kablówa, ogłupienie, rysunki kredą na betonie.
Bieg Bieg Bieg.
Przytulanie i szarpanie za warkocze, za sukienki i wstążeczki.
Zaślubiny, rozwody, podział majątku.
Kolejna ofiara znerwicowanego starszaka,
który rozpędza karuzelę do szybkości ponaddźwiękowej.
Przekrój.
-GRUPAAA! IDZIEMYNAOBIADRAZDWARAZDWA!
-pierwsza para do dziennika druga para do śmietnika!
-aaa!!!
Bieg…Bieg…Bieg…
CHŁOPCZYK,KTÓRY ROZMAWIA Z DRZEWEM.
No comments:
Post a Comment