Mimo, że wypadało odespać -chwacko udałam się dziś za piętnaście dziewiąta
żwawym krokiem osoby kurewskomającejochotęwszamaćcośdobrego
w poszukiwaniu dostępu do prymarnego elementu każdego dobrego niedzielnego poranka.
Śniadanie przesiąknięte słodyczą najpyszniejszego
ręcznie robionego dżemu Werkowego z czerwonych pomarańczy
szybko włączyło we mnie tryb "błogostan & drzemka".
Nawet najlepsza na świecie setnie sparzona, rumiana kawa z Kafo
nie dała rady rozbić przaśności koktajlu z banana i cynamonu ,
krewkiego croissant z serkiem i miodem z kwiatków oraz przeoranego zajebistością
kawałka ciasta czekoladowego z limonką.Nie dałam wszak rady w pełni nacieszyć się
złocistością miodownika...
W imieniu Porucznika Podniebienia i Podchorążego Żołądka :
wielkie podziękowania za zaproszenie
Stokilo + Kafo = RAJSKOść