Mar 17, 2010

odczynianie

Był koniec marca i nic dziwnego w tym że zima trwała w najlepsze zima trwała w ciąży z mrozem Ulice zatrzymywały ruch zaspami śniegu brudnego mokrego po chwili znów świeżego bielą Był koniec kwietnia i nic dziwnego plecień kwiecień trochę tego tego srata ta ta mieszkańcy kamienic bankrutowali kupując ostatni kilogram węgla zamarzali bezdomni na nie ogrzewanych przystankach zamkniętych dworcach Był koniec maja trawa nie przebijała się przebiśniegi nie gi tak gniły pod zwałami brudnego i czystego na przemian czas przemian pogodę w radiu i telewizji podawano tylko na dzień wprzód jutro mrozy minus dziecię minus ośmiornica śliska macki utrudniające widoczność na drogach nie wychodzić z domu media tłumaczyły się ograniczeniami sprzętu do pomiarów Był koniec czerwca ptaszki nie śpiewały wszystkie zamarzły w desperackim locie do ciepłych nieistniejących krajów roztrzaskiwały swoje złudzenia o skute lodem jeziora Był koniec lipca drzewa łamały się z trzaskiem okna pękały ludzie przestali pytać śnieg nie miał czasu się brudzić Był koniec sierpnia wszyscy umarliśmy oprócz mnie jednej tej pierwszej i naiwnej Jest koniec września wychodzę na ulicę rozglądam się czuję jak z mrozu łamią mi się ręce zgodnie upuszczam je na ziemię łamię kark ostatnim spojrzeniem za siebie.

No comments: